Nie pisałam nic.
Nie pisałam, bo byłam zajęta.
Byłam zajęta swoim wielkim szczęściem i chciałam mój Mały Cud zatrzymać tylko dla siebie.
Wiem, że nikt nie czyta co piszę. Bo piszę mało. Zrodziła mi się w głowie jednak myśl. Powiedziałabym, że złota :)
Początkowo ten blog miał być odskocznią od otaczającego mnie świata. Swoistym pamiętnikiem dla mojego adoptowanego dziecka, by kiedyś przeczytało jak bardzo pragnęliśmy aby było z nami.
Poznałam wiele osób, które zarówno adoptowały dziecko "tradycyjnie", czyli dziecko już będące na tym świecie. Poznałam także kilka par, które cieszą się rodzicielstwem dzięki dawstwu. Dzięki czyjejś gamecie albo całkowicie jak my przez adopcję prenatalną.
To właśnie ta myśl. Myśl podzielenia się swoimi przejściami. Całą tą drogą, która doprowadziła nas do bycia rodzicami. Do bycia szczęśliwym.
Nie wiem czy ktoś będzie czytał co będę pisać, ale jeśli pomogę chociaż jednej parze, która obecnie stąpa tą ścieżką co my to będę szczęśliwa. Ta ścieżka jest cholernie ciężka, wyboista i.... droga. Czasami, aby zostać rodzicem, trzeba najpierw mieć gruby portfel. A mówią, że nie da się kupić szczęścia...
wtorek, 22 maja 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz